W otwierającym tę płytę utworze słyszymy, że „Nie ma wakacji od grawitacji…”. Paradoksalnie całość materiału zawarta na tym albumie jest kompletnym zaprzeczeniem tych słów, ponieważ bardziej przypomina swobodny, międzygalaktyczny lot niż zbiór dźwięków, które mocno trzymają się ziemi.